sobota, 9 marca 2013

Rozdział II. Nowy dom


Elwira nie chciała opuszczać kraju, przecież dopiero trzy dni temu odbył się pogrzeb jej matki! A teraz siedziała w samolocie, wysłana do ojca, którego nigdy w życiu nie widziała, do jego żony i ich dzieci. Podobno mieli dziewiętnastoletniego syna i czteroletnią córeczkę. Przecież ona do nich nie pasuje… Ojciec opuścił matkę, gdy ona była jeszcze malutka. Wyjechał do Paryża i tam po mniej więcej roku poślubił Charlotte i adoptował jej syna. Tylko tyle o nim wiedziała. Na każde urodziny przysyłał jej kartkę z życzeniami, trochę pieniędzy i jakiegoś pluszaka. Tak, jak gdyby nie pamiętał, że ona już nie ma sześciu lat, że już dawno wyrosła z zabawek.

Samolot wystartował. Elwira opuszczała Polskę, swoją ciotkę, przyjaciół. Najważniejszym powodem, dla którego chciała tu zostać było pragnienie odwiedzania grobu matki. Z oczu dziewczyny popłynęły kolejne łzy. Mama… Dziewczyna tak bardzo za nią tęskniła. Chciała ją przytulić, porozmawiać z nią, jest tyle rzeczy, których nie zdążyła jej powiedzieć. I teraz nie będzie miała ku temu okazji. Zadręczała się myślą, że nie była dobrą córką, że poświęcała matce za mało czasu.
No i był jeszcze on... Po co przyszedł na lotnisko? Starała się o nim zapomnieć, a on zjawiał się zawsze w najmniej odpowiednich momentach. Zawsze wtedy, gdy była na tyle słaba, by dopuścić do siebie wszystkie uczucia i wspomnienia, które z takim powodzeniem blokowała gdzieś na dnie swojego serca. Czyżby nadal mu na niej zależało? Nie, to przecież niemożliwe. Musi zapomnieć. On już się nie liczy...

Gdy wysiadła na lotnisku w Paryżu i odebrała bagaże, nie miała pojęcia co począć. Przecież ojca widziała jedynie na jakimś zdjęciu. Jak ona go znajdzie w tym tłumie ludzi? W tej chwili wyglądała niczym małe, zagubione dziecko. 
Nagle podszedł do niej jakiś mężczyzna.
 - Elwira. Kochanie witaj - powiedział po polsku i przytulił ją. Tak, to był jej ojciec. Teraz była tego pewna. Że też ją poznał, przecież nigdy się nie widzieli.
 - Chodźmy. Pewnie jesteś zmęczona. W domu wszyscy już nie mogą się ciebie doczekać. - Wziął jej torby i ruszył w kierunku wyjścia.
 - Przykro mi z powodu twojej matki - powiedział, gdy już znaleźli się w samochodzie.
 - Aha. - Elwira odwróciła twarz w kierunku szyby pod pozorem oglądania miasta. Z jej pięknych oczu popłynęły kolejne łzy.
 - Charlotte, moja żona, przygotowała dla ciebie wspaniałą kolację, a twoja siostra, Sophie, nie może się ciebie doczekać. Nawet nie wiesz, jak się cieszyła, gdy dowiedziała się, że ma siostrę. - Mężczyzna z entuzjazmem obrócił głowę, jednak jego córka ciągle wyglądała przez szybę. - Słyszałem, że matka uczyła cię francuskiego? To dobrze, nie będziesz miała problemu z dogadaniem się z nimi. - Przez całą drogę mówił o swojej rodzinie, o tym, jak się cieszą z jej przyjazdu. Elwira zauważyła jednak, że ani razu nie wspomniał o synu Charlotte - Nicolasie. Coś było nie tak… Może coś się stało? A może nie chciał, by z nimi zamieszkała? Zresztą wcale się mu nie dziwiła. Sama nie chciałaby, żeby jakaś obca osoba zamieszkała z nią i jej matką pod jednym dachem.
Gdy dotarli na miejsce oczom Elwiry ukazał się śliczny dom jednorodzinny, gdzieś na obrzeżach Paryża. Gdy weszła do środka, znalazła się w wielkim holu, bez sufitu. Doskonale widziała różne drzwi na piętrze. Przed sobą miała schody, na prawo od niej było przejście prowadzące do kuchni i jadalni. Dalej salon i to właśnie tam zaprowadził ją ojciec. Pomieszczenie było duże i eleganckie. Nie zdążyła mu się jednak przyjrzeć, bo nagle usłyszała pisk i coś małego przytuliło się do niej.
 - Sophie, daj Elwirze odetchnąć - odezwał się po francusku ojciec. Dziewczynka puściła Elwirę, która usłyszała czyjś perlisty śmiech.
 - Witaj w domu, kochanie - powiedziała młoda kobieta podchodząc i przytulając ją. Charlotte była wysoka i szczupła. Miała czarne włosy i piwne oczy. Uwadze dziewczyny nie uszedł fakt, że wyglądała na młodszą od jej matki.
 - Pewnie jesteś zmęczona po podróży. Proszę usiądź, zaraz będzie kolacja - dodała kobieta. A Elwira posłusznie wykonała polecenie.
 - Nicolas, przywitaj się z siostrą - zwróciła się do chłopaka siedzącego w fotelu. Elwira dopiero teraz zdała sobie sprawę z jego obecności. Był bardzo przystojny, miał krótkie, czarne włosy, ciemne oczy, które zdawały się ją przeszywać. Ubrany był w dżinsowe spodnie i czarną, obcisłą koszulkę. Na obydwu nadgarstkach miał skórzane pieszczochy. Wyglądał wręcz nieziemsko, a jego wzrok z pewnością onieśmielał wiele dziewcząt. Wiele, ale nie ją. Elwirze wydał się zwykłym, rozkapryszonym i niewychowanym kretynem. Powoli wstał z fotela i ruszył przez pokój.
 - Nicolas - powiedział i wyciągnął do niej rękę. Elwira odwzajemniła gest. Chłopak uścisną jej dłoń tak, jak gdyby marzył o połamaniu jej palców. Jednak przez twarz Elwiry nie przeszedł żaden, najmniejszy nawet grymas. Wiedziała, że mieszkanie z nim pod jednym dachem będzie dla niej prawdziwą katorgą. Ale nie pozwoli się zastraszyć, czy też zdominować. Co to, to nie. Niech nawet o tym nie myśli… Nie wie z kim ma do czynienia...
http://www.youtube.com/watch?v=d_zmrKgiRx8&v=j85iLHc7bC8&autoplej=0&kolorek=123456&typek=1
ZAKAZ KOPIOWANIA TREŚCIgrzmot.ogg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz