Gdy obudziła się w
poniedziałek rano czuła lekkie zdenerwowanie spowodowane pierwszym dniem w nowej szkole. Nie chciało jej się iść... Wzięła
szybki prysznic i delikatnie się umalowała. Włosy pozostawiła
rozpuszczone. Założyła krótką spódniczkę i białą bluzkę z
kołnierzykiem, do tego czarne bolerko i ulubione sandałki na
szpileczce. Przyjrzała się sobie w lustrze... Tak, było dobrze,
elegancko, ale nie do przesady, czyli tak jak lubiła najbardziej.
Szybko wpakowała do torebki najpotrzebniejsze rzeczy i zeszła na
dół, na śniadanie. W kuchni obecna była już cała rodzina.
Jedzenie przygotowane przez Charlotte pachniało smakowicie, jednak
Elwirze żołądek niebezpiecznie podjechał do gardła. Wypiła więc
tylko sok i zjadła jabłko.
-Elwirko, kochanie,
zjedz coś jeszcze- prosiła Charlotte
-Nie, dzięki, nie
mogę nic przełknąć
-Stresujesz się
pierwszym dniem w nowej szkole? Boli cię brzuch?-zapytała kobieta z
troską w głosie.
„Zupełnie jak
mama”. Przemknęło Elwirze przez myśl
-Trochę.-
wspominając matkę dziewczyna poczuła się jeszcze gorzej.
-Elwira, jeśli mamy
zdążyć na zajęcia, to lepiej się rusz- wtrącił się Nicolas,
posiadając prawo jazdy miał przywilej dojeżdżania do szkoły
własnym autem. Teraz niestety musiał wozić też swoją siostrę.
Elwira udała się
za Nicolasem do garażu, gdzie czekało na nich śliczne, srebrne Volvo S40.
Nieśmiało wsiadła do samochodu, nie lubiła przebywać w
towarzystwie Nicolasa, z całej rodziny to jego lubiła najmniej. W
ogóle ze sobą nie rozmawiali. Droga do szkoły również minęła
im w milczeniu.
Nicolas chciał
jakoś zacząć rozmowę z nią, ale nie wiedział jednak co powinien
powiedzieć, co było dla niego dziwne, bo nigdy nie miał problemu z
nawiązywaniem kontaktów.
Już po piętnastu
minutach zatrzymali się na parkingu. Jedna z najlepszych szkół
średnich w Paryżu. Ojciec zadbał o to, by jego dziecko nie uczyło
się w jakiejś podrzędnej, niewiele wartej szkółce.
-Chodź, pokażę Ci
gdzie znajduje się sekretariat.- widać było, że Nicolas wcale nie
miał na to ochoty. Dziewczyna wiedziała, że zrobił to na
polecenie matki.
-Nie ma potrzeby,
poradzę sobie...
-Ta... A później
matka urwie mi głowę. Rusz się, bo przez ciebie spóźnię się na
zajęcia- powiedział i ruszył w stronę drzwi wejściowych
-Dupek-powiedziała
Elwira po polsku, jednak nie miała innego wyjścia, ruszyła za nim.
W sekretariacie
odebrała swój plan lekcji, usłyszała kilka wskazówek odnośnie
zasad panujących w szkole, a następnie zaprowadzono ją na lekcje.
Spoglądając na plan zobaczyła, że teraz czeka ją historia.
Zawsze była dobra z tego przedmiotu. Nie miała problemu z
zapamiętywaniem dat, nazwisk i faktów. Uważała, że przedmiot ten
może ją wiele nauczyć o życiu. Co prawda teraz będzie uczyła
się głównie o historii Francji, ale co w tym trudnego? Da sobie
radę.
Nauczyciel wygłaszał
właśnie nudny wykład na temat rewolucji francuskiej. Był typem
pedagoga, który lubi się znęcać nad swoimi uczniami. Już po
pięciu minutach od jej pojawienia się w klasie pytał ją o
Deklarację Niepodległości. Był zaskoczony, że jako polka potrafi
wyrecytować najważniejsze jej fragmenty z pamięci. Wstrząs
jakiego doznał nauczyciel zapewnił jej spokój aż do końca
lekcji. Następnie miała biologię, francuski i matematykę. Z
trudem ubłagała dyrektora by pozwolił jej uczestniczyć w
zajęciach ze starszym rocznikiem. Dopiero gdy w obecności
matematyka udowodniła, że potrafi poradzić sobie z zadaniami
starszej grupy, niechętnie wyrażono na to zgodę. Wyrażono również
zgodę by z ostatnim rocznikiem uczęszczała na fizykę. Nauczyciel
matematyki, odnosił się do niej bardzo przyjaźnie. Postawił ją
wręcz za wzór, gdyż jako jedyna potrafiła rozwiązać
skomplikowane równanie. Peszył ją, fakt, że gdzieś w głębi
sali znajdował się jej przyrodni braciszek. Dyskretnie odwróciła
głowę... i w tym momencie serce omal nie wyskoczyło jej z piersi.
Był tam... siedział przy stoliku na końcu sali, a sąsiednie
miejsce zajmował on... Jerome. Wpatrywał się w nią swoimi piwnymi
oczami... magnetyczne spojrzenie... spojrzenie docierające w
najgłębsze zakamarki... przeszywające duszę. I uśmiech pod
którego wpływem topnieje serce. Elwira powoli odwróciła wzrok.
Jerome... jak mogła zapomnieć że on również chodzi do tej
szkoły? Jerome... ma takie piękne oczy... Pod wpływem tego
spojrzenia jej serce zaczęło bić szybciej. Nie! Dość! Nie może
o tym myśleć! Nie może się tak zachowywać!
W tym właśnie
momencie zadzwonił dzwonek. Elwira zerwała się z miejsca i ruszyła
w stronę drzwi. Byle dalej od tych oczu. Skierowała się w stronę
sali od angielskiego. Gdy była w połowie korytarza ktoś chwycił
ją za rękę. Dziewczyna odruchowo odwróciła się z zamiarem
uderzenia napastnika, jednak za sobą dojrzała śliczne, piwne oczy.
-Witaj Elwiro-
powiedział Jerome
-Cześć- „nie
zrobisz z siebie idiotki... nie zapomnisz języka w buzi...”
myślała
-Zauważyłem, że
jesteś bardzo dobra z matematyki- „Co? On chce ze mną o matmie
rozmawiać?!” Ale nie mogła tego powiedzieć głośno. Przecież
się nim nie interesuje...
-Tak, to mój
ulubiony przedmiot.- skoro nie jest zainteresowana nim, to dlaczego
wysłała mu najpiękniejszy ze swoich uśmiechów? I to przy tak
banalnym temacie jak matma... Żałosne...
-Widzisz, chciałem
cię zapytać, czy raczej poprosić... bo mi jakoś nie idą te
ostatnie tematy... w ogóle cały dział jest beznadziejny... Może
mogłabyś spróbować mi to wytłumaczyć- zapatrzona w jego oczy
nie od razu zrozumiała co powiedział. Chłopak wyraźnie prosił ją
o pomoc. Setki myśli i wizji przemknęły przez głowę dziewczyny.
Czy w ten sposób próbuje zacząć jakąś bliższą relację? Nie,
na pewno nie, taki przystojny facet jak on, może mieć każdą
dziewczynę. Więc niby dlaczego miałby chcieć ją? Ale z drugiej
strony to ją prosił o pomoc. No właśnie, prosił o pomoc i nic
więcej...
-Oczywiście, bardzo
chętnie. Tylko kiedy? I gdzie?- i znowu najładniejszy z uśmiechów.
-To zależy od tego
kiedy możesz. Dostosuję się.
-Może jutro około
osiemnastej?
-Oczywiście.
Dzięki. Przepraszam, ale muszę już lecieć, teraz mam trening. Do
zobaczenia jutro.-powiedział. Stał chwilę, zupełnie jak gdyby
się wahał, po czym nachylił się i dotkną swymi ustami jej
policzka. W następnej chwili już go nie było. Oniemiała Elwira
stała przez chwilę, dotykając ręką miejsca w którym jego
słodkie usta dotknęły jej skóry. Dopiero dzwonek na lekcję
zmusił ją do biegu na następne zajęcia.
ZAKAZ KOPIOWANIA TREŚCIgrzmot.ogg
http://www.youtube.com/watch?v=gdN8nbYynAs;v=j85iLHc7bC8&autoplej=0&kolorek=123456&typek=1